Czytelnia...

Tai chi i kontuzje.

Co powoduje kontuzje?

Tai chi jest generalnie postrzegane jako stosunkowo bezpieczna forma aktywności mentalno-ruchowej, przeznaczona właściwie dla każdej grupy wiekowej, niezależnie od stanu zdrowia, kondycji czy dotychczasowych aktywności. Często jest wręcz zalecana dla osób z problemami, po wcześniejszych urazach, przebytych chorobach czy też będących w stanach przewlekłych, ze względu na delikatne, łagodne ruchy i niewielki wysiłek. Tyle mówi stereotyp, a jak jest w rzeczywistości?

Na to, w jakim stopniu obciążające będzie ćwiczenie tai chi, wpływ mają trzy elementy: rodzaj praktyki, nauczyciel oraz sam ćwiczący.

Element pierwszy – rodzaj praktyki

Photo by kyo azuma on Unsplash

Dużo zależy od tego, do jakiej szkoły trafimy i jaki aspekt praktyki w niej dominuje. Niektóre szkoły skupiają się na stronie czysto fizycznej o charakterze rekreacyjnym, część skupia się na aspektach mentalnych, czy też nawet duchowych, przywiązując niewielką wagę do aspektu fizycznego. Są takie, które idą w stronę sportową, zdarzają się i takie, w których duży nacisk stawia się na zastosowania i samoobronę. Są też oczywiście takie, które łączą różne aspekty, akcentując nieco bardziej jeden lub drugi. I to oczywiście wiąże się z metodyką, jaką każda ze szkół stosuje, a to niesie za sobą, oprócz spodziewanych benefitów, także różne ryzyko pojawiania się kontuzji. Większe będzie ono oczywiście przy ćwiczeniu bardziej dynamicznym, sportowym czy też bojowym, mniejsze przy rekreacyjnym czy też rehabilitacyjnym. Jednak niezależnie od akcentowanego w danej szkole aspektu praktyki, kontuzje mogą się pojawiać zawsze, co ma związek z dwoma pozostałymi elementami.

Element drugi – wiedza nauczyciela i jego umiejętności nauczania

Nauczyciele są różni, mają inne wykształcenie i wiedzę, własne doświadczenia związane z praktyką i różne umiejętności przekazywania wiedzy. Czasem świetny praktyk nie umie przekazać tego, co sam potrafi i może zaszkodzić swoim uczniom. Zdarza się też, że nauczyciel zapomina, że sam dochodził latami do tego, co teraz potrafi i świadomie lub nieświadomie zachęca, czy też wymusza na uczniach zbyt szybkie postępy. Czasem „świetny” nauczyciel, sam ma nikłą wiedzę i zdarza się, że nie ma czego przekazać lub powiela własne błędy, ze szkodą dla uczniów. Kłaniają się tu zwłaszcza systemy działające na zasadzie piramid, w których uczeń po kilku miesiącach (albo nawet po szkoleniu weekendowym) sam zostaje nauczycielem – tu trzeba bardzo uważać, żeby nie zrobić sobie krzywdy, nawet mając najlepsze chęci. A najlepiej, jeżeli tylko się zorientujemy, że tak to działa, zmykać czym prędzej, gdzie pieprz rośnie.

Innym problemem w przypadku nauczycieli jest niedostrzeganie ograniczeń u uczniów, których sami uczniowie mogą być jeszcze nieświadomi ze względu na początkowy etap praktyki, a które nauczyciel właśnie powinien wychwycić i skorygować. Może się trafić i taki „nauczyciel”, który na siłę wciska ucznia w pozycje, na które nie jest on jeszcze w danym momencie gotowy.

Czasem zły wpływ może mieć zbyt różnorodna lub zbyt duża grupa, co powoduje, że nauczyciel nie ma bezpośredniego kontaktu z każdym z ćwiczących i nie może pracować indywidualnie, w zależności od potrzeb konkretnej osoby. Często w dużej grupie, nie widać pewnych rzeczy, a nawet jeśli je widać, to nie ma warunków do indywidualnych korekt.

I na koniec grzechów nauczycielskich nadmierne ego, które pcha do osiągania jak najszybszych wizualnych sukcesów nauczycielskich w postaci postępów robionych przez uczniów oraz chęć imponowania uczniom zapominając, że są oni dopiero na początku długiej i jakże pasjonującej drogi.

Element trzeci – uczeń (praktyk)

Ostatnim elementem naszej układanki jest to, co w zasadzie najłatwiej skorygować, bo dotyczy samego ćwiczącego. Tylko trzeba mieć tego świadomość, co wcale nie jest takie oczywiste.

Najkorzystniej jest, jeżeli od początku prowadzona jest regularna, także samodzielna praktyka (najlepiej codzienna) o niskiej intensywności, stopniowo zwiększanej, dostosowanej do aktualnego stanu organizmu. To oczywiście jest trudne do spełnienia w związku z tym, że osoba zaczynająca praktykę ma niską samoświadomość własnego ciała i jego ograniczeń. Ta wiedza przychodzi stopniowo z czasem. Dlatego, na początku warto skupić się na ćwiczeniu regularnym, ale mało intensywnym, aż do momentu podwyższenia się poziomu samoświadomości własnego ciała, propriocepcji (zdolność organizmu do identyfikowania swojego położenia oraz ruchów), interocepcji (zmysł czucia somatycznego, często też nazywany czuciem trzewnym lub czuciem pracy narządów wewnętrznych) oraz zmian pojawiających się w ciele w trakcie ruchu.

Główne grzechy początkujących ćwiczących to brak regularności praktyki z jednej strony i brak cierpliwości z drugiej. Pojawia się chęć szybkiej gratyfikacji, chcemy szybkich postępów i towarzyszącego im zadowolenia. Obserwując nauczyciela lub osoby bardziej zaawansowane, pragniemy być jak oni, zapominając, że to, co te osoby teraz prezentują, jest wynikiem ich długotrwałej i regularnej praktyki. Swoją robotę robią także piękne filmiki z sieci, pokazujące elegancki ruch, głębokie i niskie pozycje, wspaniałą koordynację, siłę i elastyczność. Ale hola, hola. Nie od razu Kraków zbudowano. Nie należy kopiować bezpośrednio i bezrefleksyjnie ruchów i pozycji nauczyciela. On jest już na innym etapie swojej praktyki, a wasze ciało na niektóre rzeczy nie jest jeszcze gotowe. Dobra wiadomość jest taka: wy też kiedyś dotrzecie tam, gdzie obecnie jest wasz nauczyciel. Skoro już jesteście na zajęciach i zaczęliście ćwiczyć, to dalej wszystko w waszych rękach. Cierpliwości.

Źródłem kontuzji może też być, o dziwo, młode i zdrowe ciało. Jeżeli ktoś do tej pory nie doświadczył czym jest kontuzja, często ma tendencje do przeszacowywania własnych możliwości i ma wrażenie, że może wszystko. Niestety nie może, każde ciało ma swoje ograniczenia i wcześniej czy później upomni się o swoje. Warto mieć to z tyłu głowy i pamiętać, że tai chi to nie sprint, tylko maraton. Trzeba rozważnie rozłożyć siły, wtedy będzie to długotrwała droga stopniowego rozwoju, a nie płomień zapałki i szybkie wypalenie.

Jeżeli ktoś ma już świadomość własnych ograniczeń lub przeszedł jakieś kontuzje, to warto poinformować o tym swojego nauczyciela, żeby mógł on bardziej indywidualnie dostosowywać elementy praktyki.

Pamiętajcie, aby słuchać własnego ciała. Ono wysyła nam sygnały, których lekceważenie szybko prowadzi do kontuzji. Niewprawne ciało trzeba najpierw prawidłowo ustawić, element za elementem, poprawnie względem siebie. Następnie je wzmocnić, aby zbudowana struktura była utrzymywana w każdym momencie ruchu, pozbyć się nawykowych napięć w ciele, stopniowo zwiększać siłę i jednocześnie elastyczność. Stopniowo obniżać pozycje, kiedy ciało jest gotowe na kolejny centymetr w dół, bez szkody dla stawów stabilizowanych przez mięśnie.

I trzymać w ryzach własne ego pamiętając, że szybko, nie jest równoznaczne z dobrze.

Oczywiście trzeba też uważać, żeby wahadło nie wychyliło się za bardzo w drugą stronę. Nadmiar praktyki może być równie szkodliwy i kontuzjogenny. Potrzebny jest czas na regenerację i odpoczynek.

W późniejszym etapie praktyki kontuzje często są powodowane przez błędne ustawienie ciała w przestrzeni, połączone z powolnym ruchem i długim pozostawaniem w pozycjach. To powoduje przeciążenia niektórych stawów – nawet małe błędy, ale powtarzane długotrwale kumulują się, dając w rezultacie nieciekawe efekty. Dlatego warto mieć obok siebie doświadczonego nauczyciela, który potrafi te drobne błędy wychwycić.

Trzeba też z czasem wypracować sobie umiejętność odróżnienia, kiedy ciało mówi dość, bo jest na granicy wytrzymałości w danym momencie, od lenistwa, które mówi dość, żeby oszczędzać energię. W pierwszym przypadku trzeba się jak najszybciej zatrzymać i dać sobie czas na regenerację, w drugim warto jeszcze jakiś czas wytrzymać w praktyce, żeby zrobić mały kroczek do przodu.

Podsumowując

Kontuzje mogą być powodowane przez:

  • przypadek,
  • ukryte lub nieświadome ograniczenia ciała,
  • brak cierpliwości i przecenianie własnych możliwości,
  • nadmierną, zbyt intensywną praktykę prowadzoną nieregularnie, lub prowadzona regularnie, ale bez czasu na regenerację,
  • za mało snu (brak czasu na regenerację),
  • za duże lub za małe odstępy czasowe między jednostkami treningowymi i brak dostosowania do tego intensywności treningu.

Jak minimalizować ryzyko kontuzji:

  • wybierz odpowiednią szkołę, która stawia nacisk na ten aspekt, którego szukasz,
  • wybierz odpowiedniego nauczyciela, który wie, co sam robi, dostrzega to, co ty robisz i potrafi zareagować, gdy robisz coś głupiego,
  • ćwicz regularnie, również samodzielnie, ale nie zapominaj o wypoczynku i regeneracji,
  • nie spiesz się, ciało musi się przystosować do nowego dla siebie ustawienia i ruchu, wzmocnić, rozciągnąć i ustabilizować,
  • nie próbuj naśladować bezrefleksyjnie osób o dłuższym stażu praktyki, czy też nauczyciela – to jest dla ciebie pewien wyznacznik długofalowego celu, a nie coś, do zrobienia tu i teraz – kiedyś też tak będziesz potrafił,
  • miej świadomość, że powolny, ale długotrwały ruch lub pozycje statyczne, źle ćwiczone, mogą prowadzić do kontuzji.

Tai chi nie jest remedium na wszystko i mimo, że w miarę bezpieczne, musi być ćwiczone z głową, w równowadze między napięciem a rozluźnieniem, między szybkości a powolnością, między wysiłkiem a odpoczynkiem. Tai chi to równowaga yin i yang 😊. Jeżeli będziesz o tym pamiętać, czeka cię długa i bezpieczna podróż na ścieżce tai chi.

Marcin Zarek, 18.01.2022


Jeżeli po przeczytaniu tekstu masz jakieś pytania, napisz do mnie na adres: chen@taichinawoli.pl
Jeżeli podobał ci się ten tekst, podziel się nim ze znajomym wysyłając mu ten link, lub udostępniając na FB.